"Próba Campingowa" plus atrakcje
- Martyna

- 26 mar
- 2 minut(y) czytania
Stało się! Padł pomysł – jedziemy na wakacje pod namiot. Jak przygotować się do tego wyzwania, które ma się stać fantastyczną przygodą? Co ze sobą zabrać, a co zupełnie się nie przyda? Jak poradzić sobie pod namiotem z dwójką dzieci ?
Cóż, najlepszą naukę czerpiemy z własnych błędów, więc postanowiliśmy spróbować. Majowa pogoda w Norwegii dopisała wyśmienicie, więc długi weekend majowy okazał się idealny na „próbowanie” i popełnianie błędów.
Wybór miejsca
Zależało nam, żeby nie jechać zbyt daleko – 5 godzin drogi od domu to nasze maksimum. Padło na południe Norwegii, gdzieś pomiędzy Kristiansand i Lindesnes. Byliśmy tam w zeszłym roku na krótkiej wycieczce i byliśmy zachwyceni. Gdy obszar poszukiwań został zawężony, odpaliłam aplikację Caravanya i zaczęłam szukać. Kryterium było jedno: ma być z bezpośrednim dostępem do wody i plaży. Poszukiwania trwały jakieś 5 minut. Udało się!
Przygotowanie
Żeby nie było niedomówień – nie jesteśmy już takimi laikami. Pięć lat temu, latem, z jednym dzieckiem, wybraliśmy się pod namiot nad polskie morze i spędziliśmy tam 10 dni. Można uznać, że liznęliśmy temat.
Czas wyciągnąć nasz stary, ale jednak prawie nowy namiot, stolik campingowy odziedziczony po babci, kilka krzeseł, kuchenkę gazową i plastikowe talerze ze Świnką Peppą, które pamiętają czasy, gdy nasze dzieci wołały tylko „mamo, amm”.
Żeby poczuć się jak wyjadacze campingowego życia, dokupiliśmy dodatkowe śpiwory i ruszyliśmy.
Na miejscu
Jeśli ktoś potrafi zachwycić się trawą rozjechaną przez campery warte więcej niż mój cały majątek razem wzięty, piaszczystymi wydmami z morzem i plażą za nimi, czterema hamakami i dwoma miejscami do rozpalania ogniska, to będzie w dobrym miejscu. Było cudownie i nic więcej nie było mi na tamten moment potrzebne.
Czas się rozpakować! Łukasz włączył stoper – trzeba sobie stawiać wyzwania. Poszło sprawnie.

Atrakcje
Jakie atrakcje znajdują się na tym campingu? Otrzymałam to pytanie od jednej z moich obserwatorek. Już spieszę z odpowiedzią!
Oto lista najlepszych atrakcji na naszym campingu:
Woda – najlepiej, żeby była mokra. Jeśli będzie przejrzysta, to i rodzice będą zadowoleni, bo wyjdą ładne zdjęcia. Fajnie jeśli była by też ciepła. Niestety, jesteśmy nad Morzem Północnym w połowie maja – cudów nie ma!

Piasek – żółty, sypki i cieplutki. A w piasku masa muszelek i innych skorupiaków, które spokojnie zajmą czas najmłodszych. Nogi kraba, w innym miejscu jego skorupa – takie morskie puzzle.
Spanie w namiocie – ta atrakcja powinna być numerem jeden na mojej liście. I bądźmy ze sobą szczerzy nie jest to tylko atrakcja dla najmłodszych.
Jedzenie pod chmurką – w żadnej restauracji nie spróbujecie takiego dobrego jedzenia jak tego przygotowanego samodzielnie z półproduktów na małej gazowej kuchence, z nutką niepewności czy starczy gazu.

Wędkowanie –dzieciaki były zachwycone – pierwsze pół godziny. Później zaczęły pytać, kiedy coś złapiemy. Mi się udało ! Co prawda meduzę, a nie rybę ale zawsze coś.

Swoboda – Małe campingi mają to do siebie, że dzieci mogą biegać samopas i się nie zgubią. A nawet jeśli się zgubią, to prędzej czy później się znajdą. Dzieci to nie igła w stogu siana – krzyczeć potrafią, więc najlepiej w razie zguby podążać za głosami.

Czy przeszliśmy „próbę” ?! Oczywiście i chcemy jeszcze raz…
Kilka szczegółów naszej wyprawy:
Miejsce - Camping lomsesanden, Farsund
Cena za jedną noc - 300 kr za namiot rodzinny
Cena za prysznic - 25 kr



Komentarze